Diably nadaly, siedziałem nad tymi zdjęciami kupę czasu. Samo wybieranie i wiązanie węzłów oraz robienie zdjęć to pikuś - pan Pikuś - ale potem musiałem z tych obrazków wyfotoszopować, czy raczej wygimpić, znaczniki dat, których wstawiania zapomniałem zawczasu wyłączyć w aparacie. No cóż, kto nie ma w głowie, ten ma w myszce, nie?
Jestem całkiem zadowolony z rezultatu, zwłaszcza że co bardziej paskudne kawałki obrazka udało mi się ładnie zasłonić dzięki rozlicznym opcjom szablonu, jakie oferuje serwis blogspot. Gdyby jednak nowe tło wam się z jakiegoś powodu nie podobało, dajcie znać, to je zmienię na coś sŁiItAśNeGoOoOoOoO i rUsHoFFeGoOoOoOo. Ooo, rzekłaby Anetka, dodając zaraz po tym: oOoOoOo sCHkOOrnAh. No, może jednak nie.
Siedząc do trzeciej nad tymi węzłami, zaopatrzony w to, co nazywam "dobrą podstawą neurochemiczną" (czytaj : trzeci kubek herbaty), jak zwykle zacząłem mieć półpoważne przemyślenia na temat tego, czym się zajmowałem. Doszedłem do wniosku, że w węzłach tkwi coś więcej niż tylko kawałek sznurka. Wiązanie węzłów to sztuka tworzenia, taka sama, jak każda inna; na początku mamy kawałek czegoś prostego, po czym to coś zmienia kształt, by być wykorzystane - a na końcu w niektórych przypadkach zmienione z powrotem w coś prostego. Dokładnie tak samo kartka papieru zmienia się w figurkę origami (o ile wiem, origami nie zezwala na używanie nożyczek), choć przywracanie jej do oryginalnego kształtu ma trochę mniej sensu niż w przypadku rozwiązywania węzła. No i niech mi ktoś powie, że origami nie jest sztuką. Jest? Więc jest nią także wiązanie węzłów. Ale to nawet nie o to chodzi.
Ponieważ Chińczycy ze wszystkiego są w stanie zrobić metaforę - ich stara jak świat nacja miała na to mnóstwo czasu i była świadkiem dostatecznie wielu przerażających zaćmień słońca - jest w ich kulturze również coś metaforycznego w wiązaniu węzłów, zwłaszcza tych znanych pod nazwą "chińskich guzików". Myślałby kto, że Europa to inna historia, ale ja też wpadłem dzisiaj na to, że niektóre węzły mogą coś symbolizować. Może mam więcej wspólnego z Chińczykami, niż myślałem, choć w sztuce wiązania chińskich guzików wciąż jestem białodziobem. (Właśnie nie "żółtodziobem", bo to Chińczycy mają żółte dzioby). Tak czy inaczej...
Węzeł oznaczony liczbą 1 to supeł, inaczej: węzeł zwykły. Żeglarze rzadko go używają, bo jest za mały, żeby się do czegoś przydać, a poza tym nieuchronnie zaciska się mocno, jeśli jest długo zawiązany na pracującej linie. Na co cieńszych sznurkach niekiedy wręcz trzeba go przeciąć.
Zdarzyło wam się kiedyś zostawić na później prostą sprawę, która przez odłożenie skomplikowała się i stała trudniejsza do załatwienia? To są właśnie takie małe, wredne życiowe supełki, które łatwo zawiązać, o których łatwo zapomnieć i które mogą się szybko stać nielichym problemem do rozwiązania. Mam jeszcze parę takich supełków, które telepią się gdzieś na w miarę gładkiej linie życia. (Wybaczcie tę ograną metaforę).
Dwójeczka jest naprawdę interesująca. Są to tak naprawdę dwa związy (węzły łączące dwie liny ze sobą) - pierwszy to płaski, a drugi złodziejski. Na pierwszy rzut oka mogą się wydawać identyczne, ale ten pierwszy ma krótszą czerwoną końcówkę z prawej strony, a ten drugi - z lewej. Związ płaski jest w miarę solidny, ale złodziejskiego nie należy nigdy używać: wyślizguje się i nie trzyma, mimo że od płaskiego różni się "tylko" stronami, po których wypadają wolne końce lin.
Zabawne, jak pozory mylą, prawda? Być może czasami warto przyjrzeć się drugi raz, zanim coś się oceni: może się okazać gorsze. Nieraz spotykałem na swojej drodze kogoś, kto był całkiem życzliwy, ale tylko do momentu, w którym coś się stało - wtedy puszczał niczym węzeł złodziejski, który wzięło się za płaski. Jak to mówi stare rumuńskie przysłowie: "Prawdziwych przyjaciół poznaje się po tym, czy końcówki robocze wyślizgują się z nasady węzła". :D
Trzeci węzeł to słynny, sławny i zasypywany prośbami o autograf węzeł ratowniczy, który według magazynu "Nocne Bzdury Matejkowskiego" jest najbardziej popularną nieprzesuwną pętlą wszech czasów. Żeglarze, harcerze, alpiniści i pewnie nawet wykładowcy analizy matematycznej rodem z Zakładu Równań Całkowych Politechniki Warszawskiej: wszyscy kochają ten węzeł, który wiąże się błyskawicznie, nie zakleszcza się i nie zaciska, a do tego ma mnóstwo zastosowań i nie przeciera nadmiernie liny. Ma tym samym zalety wielu innych, bardziej skomplikowanych i czasochłonnych węzłów.
Większość problemów ma proste rozwiązanie i parę bardzo skomplikowanych. Można jechać z Warszawy do Zakopanego przez Szczecin, a równanie
Ja zaś, jeśli wkrótce nie pójdę spać, to pewnie będę tkwił w prostacie - przez tę ilość herbaty, którą piję, żeby utrzymać jako taki poziom umiejętności pisania. Diably nadaly, za parę godzin wykład z filozofii, zajęcia z "Raju utraconego" i cholerny niemiecki, a ja piszę jakieś idiotycznie długie notki o węzłach. Czy ja czasem nie zawiązałem sobie właśnie stryczka na szyję?
PS. Przegrałbym, ale Skwara stwierdził był, że należy odłożyć to wszystko aż do następnego poniedziałku. Bo ja chciałbym tę Grę naszą ocalić od przypomnienia.
PPS - Polska Partia Socjalistyczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz