Ach, te proste przyjemności rozkminiania, co by tu zjeść. No cóż. Mnie to wcale nie sprawia przyjemności: muszę szukać po całym cholernym Internecie, czego dokładnie nie wolno mi jeść, jeśli mam ochotę jeszcze chwilę pożyć, a tak się składa, że mam. Diably nadaly dietę lekkostrawną - lodówka po świętach wypełniona jest produktami składającymi się na jej dokładne przeciwieństwo, więc od dwóch dni żywię się głównie czerstwą bułką z masłem i biszkoptami z herbatą. Ta herbata byłaby mi w tym ukojeniem, ale niestety, jest słodzona - obrzydlistwo, nie potrafię już wsypać nawet jednej łyżeczki cukru, żeby nie stwierdzić, że herbata jest paskudna, bez cukru zaś pić nie mogę, bo to niewskazane. Aż się odechciewa pić herbaty.
Przy okazji znalazłem pewne ciekawe pytanie - powaliła mnie ścisłość (aż za dobra) logiki tej szesnastolatki (cytuję, jak stoi):
Na etykiecie jest napisane,że [kostka rosołowa] ma 7 kcal na 100 ml . Czyli jak rozpuszczę całą ( dosc duża ) w misce o pojemnosci około 400 ml to będzie 28 kcal,tak ?
Gdyby tylko rzeczy działały w ten sposób... Pomyślcie sobie: torebka herbaty, która daje taką samą moc niezależnie od tego, w jak wielkim kubku się ją przygotowuje! Lub odwrotnie: podręcznik do historii zawierający kilka akapitów, z którego można by nauczyć się całej historii świata. Wcale nie podważam logiki tej dziewczyny, jest bardzo ścisła i ma sens. Iście matematyczne podejście, podziwiam. Na przykład: z tego, co ona pisze, wynika, że im rosół jest rzadszy, tym bardziej kaloryczny (7 kcal na 100 ml a 28 kcal na 400 ml; a cały czas rozpuszczana jest jedna i ta sama kostka rosołowa) - nie śmiać się! To logiczne! W końcu im więcej wody, tym bardziej się człowiek rozdyma...
Przy odrobinie szczęścia zjem trochę zupy pomidorowej i odzyskam nieco sił. Pora już wyjść z domu; potrafię siedzieć na zadku całymi dniami, ale kiedy ktoś mi KAŻE nie wychodzić, zaczyna mnie to denerwować. Muszę zanieść do szpitala pewne brakujące dokumenty, a poza tym postanowiłem pojechać do księgarni i kupić sobie jakiś podręcznik do analizy matematycznej. Pora zacząć wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
Jeśli naprawdę na opakowaniu od kostki jest napisane, ile ma kalorii na 100 ml, to może i ma sens.
OdpowiedzUsuńZesrasz się, a nie zabłądzisz.
OdpowiedzUsuńKuba, myślę, że ta wartość energetyczna jest raczej podana dla 100 ml rosołu przy założeniu, że rozpuszcza się kostki tak, jak stoi na opakowaniu: jedną na pół litra wody. W przeciwnym razie naprawdę dostajesz Kostkę Rosołową Wielu Dań (zrozumiesz to nawiązanie, kiedy zagrasz w BG2 ;]).
OdpowiedzUsuńSkwara: Chyba się porwałem z młotyką na słońcę.