Autoreklama



OSTATNIO W "MAJSTERSZTYKACH KROTOFILNYCH"
Czapter nayn-ęd-ferty: "Rzecz o Hitlerze, śmieciach i obrączkowaniu"


24 grudnia 2010

Cholernie długa wigilijna notka

Święta w tym roku zakradły się do mnie niespodziewanie od tyłu i zadały mi cios w plecy, można powiedzieć, że z modyfikatorem obrażeń x5. Okazało się, że moje hedonistyczne podejście do herbaty (tzn. że ilość możliwej do wypicia herbaty mieści się w przedziale od zera do nieskończoności) powoduje, że mam coraz mniej pieniędzy, które należałoby przeznaczyć na wyjazd do Szczawnicy. Jednocześnie przy tym przyzwoicie byłoby dać niektórym ludziom jakieś prezenty. Pół biedy, jeśli mogę to skombinować z rzeczy, które mam - jeśli nie, egoizm staje w sprzeczności z przyzwoitością. Staram się nie być nadmiernie nieprzyzwoity, ale staram się też, żeby nie było to zbytnim kosztem mojej osoby. Jak to powiedział Zoltan Chivay z "Wiedźmina": Wiem, że wszystkim wyświadczyć dobra nie zdołam. Gdybym próbował być dobry dla wszystkich (...), byłaby to kropelka pitnej wody w słonym morzu (...). Postanowiłem zatem czynić dobro konkretne, takie, które nie idzie na marne. Jestem dobry dla siebie i dla mego bezpośredniego otoczenia.

Święta to w pewnym sensie denerwujący okres. Nie chodzi tu tylko o porządki, których czasem nie lubię, ale jednak nieraz robię z własnej woli. Kupowanie prezentów i wydawanie na nie pieniędzy też nie jest problemem, bo jaka przy tym radość - zwłaszcza jak się potem pomyśli, że samemu też się coś dostanie i to w dodatku (z reguły) jeszcze nie wiadomo, co. Fakt, że święta są już od połowy listopada - w każdym razie w telewizji - też da się przeżyć, w końcu człowiek się na to uodparnia, a potem wigilijny i świąteczny czar, magia czy co tam jeszcze, i tak działają. Nie, święta denerwują mnie z powodu dwóch skrajnych postaw, z jakimi mam do czynienia: albo świątecznej świętości, albo świątecznej "normalności". Obie wiążą się ze sztucznością, która mnie obrzydza, odrzuca i sprawia, że nagle zaczynam bardzo doceniać świeże powietrze. Świąteczna świętość to postawa nagłego bycia bardzo miłym dla wszystkich dookoła. Jeśli nie ma to poparcia od wewnątrz, od razu słychać to w przesłodzonym tonie głosu i chce się uciekać. Świąteczna "normalność" z kolei to postawa kompletnego olania faktu, że Boże Narodzenie jest świętem radości i brak zmiany stosunku do kogokolwiek. Czyli dalej wrzeszczymy na członków rodziny, ale przy tym stawiamy choinkę, pakujemy pod nią kolejne czekolady i pary skarpet, z uśmiechem dzielimy się opłatkiem i słodzimy przez telefon życzenia jakimś dziesiątym wodom po kisielu. To znaczy, że traktujemy święta sztucznie - jako coś do odbębnienia. Przegięcie w drugą stronę, więc też źle. Co jest według mnie dobrym rozwiązaniem? Moja postawa świąteczna polega na zwiększonej cierpliwości i (w miarę możliwości) pogodzie ducha wobec wszystkich i wszystkiego. Dla mnie stwierdzenie "Wesołych Świąt" nie oznacza, że mamy zachowywać się, jakbyśmy nawdychali się mieszanki eteru i podtlenku azotu, tylko właśnie odzyskać pogodę ducha, wewnętrzną równowagę. I żeby trudniej było nas z niej wytrącić. Jest powód - w końcu Szef przyszedł na ziemię, żeby wyrównać nasze rachunki!

Skoro już o tym mowa, na święta denerwuje mnie jeszcze wysyłanie SMS-ów z życzeniami i życzenia na GG. Po pierwsze, tekst elektroniczny traci resztki pozorów indywidualności, jakie posiada w stanie szczątkowym kartka świąteczna - bo kartka świąteczna przynajmniej zawiera charakter pisma autora, a do tego jest obiektem materialnym. To jak różnica między książką papierową a e-bookiem. Najlepsze są życzenia w cztery oczy, a jeśli nie można ich złożyć osobiście - to warto chociaż zadzwonić i dać komuś usłyszeć nasz głos. Po drugie, często zdarza się, że nawet nie chce nam się już wbijać w schematy życzeń, a zamiast tego wysyłamy gotowce lub wierszyki (wierszykom śmierć!), co nie jest możliwe w przypadku życzeń złożonych osobiście - można wprawdzie zapamiętać i wypowiadać formułkę, ale wyrecytowanie jakiegoś dziadostwa na odwal się w cztery oczy z kimkolwiek wykracza jednak poza poziom nieprzyzwoitości osiągalny dla przeciętnego obywatela. Nie zrozumcie mnie źle; nie mam osobiście zbyt wiele przeciwko medium, jakim jest tekst elektroniczny - to właśnie kartka świąteczna naszych czasów - ale coś za coś: jeśli świadomie rezygnujemy z indywidualności, która z natury rzeczy znajdowałaby się w życzeniach złożonych osobiście lub przez telefon, to musimy to wynagrodzić wstukiwaniem na ekran "komury" życzeń faktycznie od serca. Inaczej sztuczność, panie, gęba na całego!

Dlatego teraz, kiedy przekazuję za pośrednictwem tego dziennika życzenia dla jego czytelników - ilu by ich nie było - zrobię to właśnie indywidualnie, w myśl mojej własnej filozofii. Kolejność dowolna. Każdy niech znajdzie siebie.

Piotrkowi "isłowi"z klatki obok: Żebyś odnalazł radość życia, którą ostatnio ciągle gubisz. Żebyś był w stanie zmotywować dzieciaki, które uczysz, nie do nauki, ale do CHĘCI nauki; reszta przyjdzie sama.

Markowi z klatki obok: Żebyś odnalazł niezależność, przestał bać się siatkówki i w ogóle częściej zniżał się do mojego poziomu, czyli schodził z trzeciego na parter.

Łukaszowi: Żebyś odnalazł w końcu równowagę. Równie dobrze mógłbym sobie tego życzyć sobie - nawet imię się zgadza, więc może tak: żebyśmy odnaleźli w końcu równowagę.

Agacie Z.-wkrótce-L.: Próby, które przechodzimy, kształtują nas i tak dalej. Żebyś znalazła w swoich próbach jakiś element motywujący, a w Adrianie - tym więcej uroku. ;)

Lipskiemu: Powrotu do nas w zdrowiu i pogodzie ducha.

Ignaczakowi: Żeby tym razem wyszło z budowlanką i żebyś kiedyś kupił sobie to Tango.

Oli Ignaczak: Żeby Ci się spodobały studia ścisłe i żebyś miała wiele przyjemności z faktu, że weszłaś już w dorosłe życie jako kobieta. (No, może rok za późno to mówię).

Topkowi: Niech Ci MEL lekkim będzie, a Ada niech nie będzie jak tłumaczenie: albo wierna, albo piękna - niech będzie taka sama cały czas i obyście coś osiągnęli, próbując się nawzajem zrozumieć.

Kowalowi: Żebyś się ogarnął, ale przy tym dalej wymiatał na gitarze i piecyku.

Krzysztofowi: Niech żaden dach i żaden język programowania Ci się nie oprze.

Małej: Żebyś dalej była taka miła i fajna, żeby Twoje studia oprócz kupy roboty przyniosły Ci też dużo życia intelektualnego i społecznego oraz żeby babcia Aga była najlepszą kucharką w tej części Drogi Mlecznej.

Ewie: Żebyś dalej prowadziła tak bogate życie, jak dotąd, nie rozdwajając się przy tym. Nie chcemy stracić z Ciebie ani kawałka.

Ani Skoczek: Żadnej więcej histologii. Informatyce śmierć i całkom. (I mówię to wbrew sobie!).

Mateuszowi: Żebyś nadal rozwijał się w każdą stronę i miał trochę radochy z tych studiów, a przy tym wiele satysfakcji z posiadania rodzeństwa, które, jak wiesz, w ostatecznym rachunku przyniesie ci więcej pożytku niż szkody. Może na razie jest na minus, ale poczekaj trochę. :)

Tytusowi, bratu Mateusza: Żebyś niszczył każdego, kogo napotkasz, w pingponga. Kiedyś także mnie.

Jeremiaszowi, bratu Mateusza: Żebyś kiedyś polubił polski i przyrodę. Niekoniecznie od razu.

Michałowi, bratu Mateusza: Żebyś, jak już zostaniesz milionerem, nie zrobił się wredny od nadmiaru bogactwa.

Sarze, siostrze Mateusza: Żeby dobrze Ci poszła matura i żeby to poskutkowało wyjazdem na żagle w te wakacje.

Rebece, siostrze Mateusza: Żebyś rosła duża i zdrowa!

Rodzicom Mateusza: Żeby Państwo kochali się zawsze tak, jak teraz, i mieli z siebie równie wiele radości, co z tych licznych owoców Państwa miłości.

Skwarze: Żeby łowił dużo dusz do swojego DA i przy tym doskonalił własną, w tym próbując wzajemnie zrozumieć się z Anetką.

Anetce:
O thou that maketh me come o're any distress
Taste ye som of that Joy thyself, Anette
And be reflected like Lustre chrystalline
Or a Pond's Surface fair and clear in the Day
What ye bestow upon others, now let it be [5]
Bestow'd upon thee, thy kindness and thy Heat.
And should ye ever find thou art in a Maze
Of mixed Feelings, Doubt and Sorrow o'erwhelming
May ye find that many Friendlie to thee Souls
Mee among them, fail thee not in Need dire. [10]

Mrocznemu: Żebyś był mniej mroczny i brał przyjaźń taką, jaka jest, zamiast analizować ją ze wszystkich stron. "You may tear apart the baby's rattle and see what makes the noise inside, but there is a veil covering the unseen world which not the strongest man, nor even the united strength of all the strongest men that ever lived, could tear apart."

Kubie Neymanowi oraz Lenie (bo pasuje do obydwojga): Many happy returns! :D

Rimowi: Potężnych krytycznych aspiracji urywających głowę studentom przed Tobą. Żeby Slayer wydał nową płytę.

Wendy: Żeby droga do Szczecina była zawsze krótka jak świńska szczecina.


PS. Tak żeby było bardziej świątecznie: udekorowałem łańcuchem i bombkami mój sznurek do wieszania prania, żeby było tak bardziej w nastroju. Denerwowała mnie moja choinka instant, która była pakowana do worka razem ze wszystkimi ozdobami (czyli trzema bombkami i gwiazdką na topie, chciałem powiedzieć na szczycie), więc z niej zrezygnowałem i zamiast niej mam anielski łańcuch przyczepiony do sznurka z wiszącymi z niego bombkami.

PPS. Ja na Święta dostałem, a niech cię, wyrzynarkę elektryczną i wiertarkę udarową. Najbardziej przydatny prezent od czasów myszy bezprzewodowej. Oprócz tego właśnie dziś okazało się, że mój metalowy kubek to wcale nie został zwinięty przez żadnego sąsiada, tylko znaleziony przez wujka. Wujek zabrał go do domu, schował i o nim zapomniał - przypomniał sobie dzisiaj, kiedy przypadkiem wypłynął ten temat. Nigdy nie rozumiałem tego jego chowania, jakby mi chciał coś udowodnić, ale fakt, że kubek znalazł się dzisiaj, powoduje, że święta są jeszcze bardziej świąteczne. Wprawdzie i tak będę już korzystał z tego nowego, bo jest większy, ale odzyskałem też moją jedyną w swoim rodzaju radziecką łyżeczkę, którą zaraz sobie przyczepiłem. Dziękuję ci, święty Mikołaju. :D

3 komentarze:

  1. Dzięki za Bezimiennego, którego jeszcze dwa tygodnie temu kojarzyłeś tylko z Gothikiem :D. Nawzajemnie. Świetnie, że odnalazłeś kubek!

    OdpowiedzUsuń
  2. podziękowania od rodziny Bocheńskich

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Ł! Uff, dobrze, że nie dostałem życzeń w jakimś dsziwnym języku, z którym nawet Google Translate sobie nie radzi ;>

    OdpowiedzUsuń