Autoreklama



OSTATNIO W "MAJSTERSZTYKACH KROTOFILNYCH"
Czapter nayn-ęd-ferty: "Rzecz o Hitlerze, śmieciach i obrączkowaniu"


24 września 2011

Katharsis na jesienną deprechę

Jesienna deprecha. Nie masz od niej ucieczki. Jesień zaczęła się dopiero wczoraj o 11:00, czy jakoś tak, a pogoda nadal jest ładna, ale liście już lecą z drzew na ziemię wraz z moim nastrojem. I choćby przyszło tysiąc optymistów i każdy zjadłby tysiąc czekolad (i nie zszedł od tego) i każdy nie wiem, jak się wytężał, to nie dadzą rady na jesienną deprechę. Nie ma lipy. Cóż, nie wiem, może tam, gdzie nie można siłą, można sposobem. Postaram się rozpisać dobre i złe strony tak, jak uczynił to Robinson Crusoe po rozbiciu się na wyspie. Nie interesuje mnie, czy ktoś to przeczyta, czy nie - to jest notka typu "drogi pamiętniczku", która ma działać bardziej jak katharsis niż jak tekst przeznaczony dla reszty świata. A że jest na publicznym blogu... A odpierdólta wy się wszystkie łode mnie, słowami dziadka z "Konopielki".


ZŁO

1a. Kończą się wakacje. W trakcie wakacji w kółko na nie psioczę, bo się nudzę, ale teraz, kiedy się kończą, właściwie nie miałbym nic przeciwko jeszcze jakimś dwóm tygodniom. Trawa jest zawsze bardziej zielona po tej drugiej stronie płotu.

2a. Znowu zaczyna się cały ten cyrk z rejestracją i USOS-em. Jeszcze nic mi się w tym kierunku dokładnie nie wyklarowało, a strach ma wielkie oczy, lęk przed czymś wrednym jest zazwyczaj dużo gorszy niż rzeczone straszydło. Dlatego siedzę w tej naładowanej mną samym armacie i czekam, aż w nieznanej chwili ktoś wystrzeli mnie boleśnie w nowy rok akademicki. A ja jeszcze podam mu zapałkę do podpalenia lontu.

3a. Wokół mnie dzieją się różne smutne rzeczy, dotyczące głównie uczuć, związków i innych podobnych mózgochłonnych historii. Istnieją przynajmniej dwie, w które jestem zaangażowany jako wolny słuchacz, i żadna nie jest szczególnie wesoła. Aż chciałoby się podziękować losowi, że sam nie jestem w żadnym związku, który mógłby się rozlecieć i spowodować u mnie weltszmerc.


DOBRO

1b. Ale po wakacjach pójdę na uczelnię, na której znowu spotkam moich dawno lub mniej dawno niewidzianych znajomych - na deprechę nie ma to jak towarzystwo. Ale kilka pierwszych dni studiów będzie jeszcze lekkie i z pewnością dostanę trochę czasu na rozruch.

2b. Ale udało mi się już zarejestrować na część zajęć na anglistyce, a pierwszego października podobno znowu będzie można, i wtedy może złapię resztę.

3b. Ale, jak to powiedział Twain, "Za dwadzieścia lat będziesz żałował nie tego, co zrobiłeś - ale tego, czego nie zrobiłeś". Każde przeżycie, jakie mamy, ma po właściwym sobie czasie taką samą wartość bezwzględną, tzn. czy było dodatnie, czy ujemne, koniec końców i tak pakuje się je w moduł i pozostaje tylko wzbogacającym nas doświadczeniem. Oczekuję tego. W niektórych przypadkach może to potrwać długo, ale kiedyś doczekam się tego stanu pogody ducha. Wierzę w to. Jak mówi "Dezyderata", jestem dzieckiem Wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa mam prawo być tutaj i czy to jest dla mnie jasne, czy nie, mam nie wątpić, że Wszechświat jest taki, jaki być powinien.

Nie ma lipy.

1 komentarz:

  1. ...tysiąc czekolad. to śmiałe posunięcie. Przypomina mi się niemiecka reklama rumowej czekolady o charakterystycznym kwadratowym kształcie, która sugerowała, żeby po zjedzeniu 56 tabliczek użyć taksówki.Ciężko sobie wyobrazić podróż po takim posiłku.

    ~Ania

    OdpowiedzUsuń