Autoreklama



OSTATNIO W "MAJSTERSZTYKACH KROTOFILNYCH"
Czapter nayn-ęd-ferty: "Rzecz o Hitlerze, śmieciach i obrączkowaniu"


8 kwietnia 2012

Głosy ze zmywarki

Jak ja nie cierpię, kiedy ktoś myśli cały czas schematami.

A nie, chwila, to miało być później. Wygląda na to, że moja niedawno wyhodowana (i zapewne czasowa) nienawiść do stosowania schematów nie pozwoliła mi skorzystać z szablonu artykułu: wstęp, rozwinięcie, zakończenie. No to zacznijmy od początku.

Jak ja nie cierpię, kiedy ktoś próbuje mnie niańczyć.

Właśnie od tego miałem zacząć. Czasy, kiedy miałem jedenaście lat, minęły, co smutne (a teraz to właściwie jedenastolatki są i tak nadspodziewanie samodzielne - może nawet trochę za bardzo, bo świat chyba nie zrobił się dużo bardziej bezpieczny od końca XX wieku). Właściwie to czasy, kiedy miałem jedenaście lat, niedawno minęły już dwa razy...

Pomimo to prawie cały czas ktoś próbuje mnie w czymś wyręczać albo od czegoś ratować. Najprostszy przykład mam w domu: Kiedy wkładam do zmywarki coś do mycia, to jeśli w zmywarce są czyste naczynia, mama ZAWSZE powie mi "Łukasz, nie wkładaj, tam są czyste". Tak, jakby zmywarka po zakończeniu pracy włączała laserowy czujnik, który alarmuje moją mamę, gdy tylko zbliżam się do tego ustrojstwa. Do jasnej cholery... Czy ja nie mam oczu albo rąk, że nie mogę wyjąć na próbę jednego talerza i samemu sprawdzić, czy nie jest czysty? Kończy się to tym, że po powtórzeniu eksperymentu n-krotnie przestaję mieć impuls do sprawdzenia czystości naczyń, bo przecież zawsze gdzieś tam pojawiał się tajemniczy głos - może nawet był to głos samej zmywarki? - informujący mnie o ich stanie. Przez to oduczam się myśleć, a kiedy ten smutny proces dobiega końca, jest tak: "Słyszę głos - czyste, nie słyszę - można wkładać talerz." Zaczynam myśleć schematami.

Jak ja nie cierpię ludzi myślących cały czas schematami.

Właśnie, teraz mogę wrócić do mojego inmediasresu. Myślenie schematami jest w porządku do momentu, kiedy schemat wypiera podstawę, na której został zbudowany, albo kiedy w ogóle nigdy nie było żadnej podstawy. Wtedy już nie da się zbudować innego schematu na potrzeby okoliczności; na przykład ja nie mam talentu rysownika i kreślę moje oka na jedno kopytko, wszystkie takie same - no i nie potrafię narysować niczego innego, bo nie mam żadnych podstaw, dlatego wszelkie inne elementy potrzebne mi do danego obrazka przeważnie ściągam z Sieci. Nie umiem też specjalnie kreatywnie gotować, więc stosuję gotowe przepisy albo łączę ze sobą te podstawowe składniki, które znam i wiem, czy do siebie pasują. Ale jeden z ludzi, których uczę, używa takiej metody, posuniętej do granic absurdu, w zadaniach z matematyki - a to już jest dziedzina, w której nie można cały czas robić wszystkiego na jedno kopyto. W szkole, w której był poprzednio, uczono go tylko w ten sposób, więc zapamiętał między innymi "jak jest moduł, to albo plus, albo minus". Brzmi podobnie do tego, czego i nas uczono, prawda? Ale większość z nas wie, ile wynosi wartość bezwzględna z 6, a to dlatego, że rozumiemy podstawy, czyli co to w ogóle jest wartość bezwzględna. A Pan Schemacik zna tylko tę ludową mądrość "jak moduł, to plus albo minus", więc teraz, kiedy pytam go, ile wynosi |6|, to dowiaduję się, że to jest 6 lub -6... Szlag mnie trafia za każdym razem, kiedy do każdego zadania muszę wyjaśniać mu praprzyczynę wszechmodułów, bo wszystko to jest tak oczywiste i proste, kiedy rozumie się, co te dwie pionowe kreski oznaczają, i tak nieprawdopodobnie męczące i nieprzyjemne, kiedy się tego nie rozumie. Schematy same w sobie nie są złe, tak jak i cukier sam w sobie nie jest szkodliwy - ale nie istnieje dietetyk, który polecałby odżywianie się samym cukrem. Parszywe myślenie wąskotorowe włazi wszędzie, zastępując podstawy pozwalające zrozumieć, skąd coś się wzięło, a potem Sz. P. Najednokopyto w nowej, lepszej szkole ma płot w dzienniku, bo dostaje zadania, których schematów nie miał zapisanych na twardym dysku. Świetnie potrafi usunąć niewymierność z mianownika, ale jeśli spytać go, z czego się korzysta przy tej czynności, to ze szczerym, lekko poirytowanym zdziwieniem stwierdzi: "Nie wiem, skąd mam wiedzieć?!". Przy takich okazjach już prawie słyszę "Łuuukasz, czyyyste sąąą..."

Myślenie schematami wynika bezpośrednio z niańczenia człowieka, czy to dziecka, czy starszego. Szablony niewątpliwie przydają się - na przykład w szachach otwarcie i końcówkę gra się według pewnych schematów, a i w partii środkowej istnieją pewne, jak to mówią komentatorzy, "stałe fragmenty gry": związanie, ofiara, widły, atak z odsłony, ruch wyczekujący i inne - ale żeby wiedzieć, kiedy je wykorzystać, trzeba wiedzieć, do czego służą i przede wszystkim na jakiej podstawie ktoś kiedyś stwierdził, że coś takiego jest dobrym pomysłem. Bezrefleksyjne schematy można zostawić tam, gdzie faktycznie można ich bezpiecznie używać - może w gotowaniu, może w interpretacji poezji, ale nie w takich dziedzinach, w których możliwych schematów jest więcej niż atomów we Wszechświecie. W przeciwnym razie głosy ze zmywarki będą prześladować człowieka jeszcze długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz